Wiosną 1940 roku w lesie katyńskim dokonano najstraszliwszej, najbardziej bluźnierczej zbrodni na naszym narodzie. Mordowano jego patriotyczną i intelektualną elitę. Zabijano oficerów, bezbronnych jeńców, strzałem w tył głowy, tchórzliwe wbrew wojskowym tradycjom, których zresztą Rosja bolszewicka nigdy nie przestrzegała.
W ośmiu masowych mogiłach, w kilku warstwach pogrzebano kwiat polskiego wojska, generałów i oficerów, wojskowych lekarzy, naukowców, inżynierów i nauczycieli. Zdawać by się mogło, że spoczęła tam cała Polska Armia, wyczekiwana przez pokolenia Polaków żyjących pod zaborem, do obrony niepodległości i suwerenności Rzeczypospolitej.
W grobach wraz z ciałami spoczęły polskie mundury, pasy i guziki, ordery a przede wszystkim polskie orły w koronie, symbole Odrodzonego Państwa.
Można było sądzić, że ta Armia, a nią Polska, nigdy więcej nie zmartwychwstania, bo po latach, kiedy odkryto mord nie zmieniła się w popiół, ale została przez katyńskie piaski zmumifikowana, a zmartwychwstaje się przecież z prochu. Prawda o zbrodni katyńskiej przez lata była ukrywana, a ci którzy jej dokonali zniewolili nasz naród. Trzeba było aż pięćdziesięciu lat, aby sprawcy tego okrutnego mordu przyznali się do zbrodni.
Przyznanie się do winy stwarza możliwość przebaczenia, ale musi być ono poprzedzone ustaleniem warunków zadośćuczynienia. O tych warunkach spadkobiercy sowieckiej Rosji nie chcą dotychczas nawet rozmawiać. Twierdzą, że zbrodnia katyńska nie była ludobójstwem, ale tylko zdarzeniem kryminalnym.
Armii pogrzebanej w Katyniu już się nie wskrzesi. Ale można było wskrzesić suwerenną Polskę, której ona była symbolem. To stało się za naszych czasów. Armia sowiecka wycofała się z Polski, ujawniono listy pomordowanych i miejsca innych masowych zbrodni popełnianych na Polakach. Powstały polskie cmentarze na Nieludzkiej Ziemi. Upadła też w Polsce komunistyczna władza, posłuszna i wierna swoim mocodawcom z Moskwy.
Pomordowanym w Katyniu nie przywróci się życia, ale wykonuje się ich testament. |