Portal
 
Ośrodek
Sportu
Biblioteka Publiczna
T. Przyjaciół Radzymina
PZW 19 Radzymin
PZŁ - Koło
Przepiórka
OSP Gm.
Radzymin
UMiG
Radzymin
Powiat Wołomiński
 
 
 
napisz do RPInfo.pl

 ROK ZAŁOŻENIA 1988     IMZ login...
 odwiedzono 184898 razy  
MŁODZI OBROŃCY OJCZYZNY (14.08.2010)
Jan Wnuk
W sierpniu 1920 roku gościńce polskiej patriotycznej młodzieży wiodły na pola Radzymina i Ossowa, gdzie ważyły się losy Ojczyzny. Młodzież akademicka i gimnazjalna spontanicznie odpowiedziała na apele wzywające do wstąpienia w szeregi ochotniczej armii, aby bronić świeżo odzyskanej niepodległości "Skorośmy się rwali do zastępów ochotniczych w 1831 i 1863 roku, mimo, że nadziei zwycięstwa, po ludzku mówiąc nie było, czybyśmy dzisiaj mieli skąpić naszej krwi Ojczyźnie już wolnej, a tylko ciężko zagrożonej".
Akademicy i uczniowie starszych klas gimnazjalnych masowo zgłaszali się na front. W Warszawie, głównymi ośrodkami formowania się oddziałów ochotniczych złożonych z młodzieży, były Politechnika Warszawska, gdzie mieścił się sztab Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera, Gimnazjum Władysława IV i słynna ,,kolejówka’’ na Chmielnej, gdzie prefektem był ks. Ignacy Skorupka.
Uczeń Gimnazjum Władysława IV w Warszawie tak wspominał ten ważny moment wstąpienia w szeregi obrońców Ojczyzny:
,,W bursie ruch.
- Chłopcy urządzamy spotkanie ! – Ktoś woła. Na to zebranie nikogo zapraszać nie trzeba było.
- Czy mamy wstąpić do wojska ? – odzywa się na zebraniu jakiś głos dziecinny.
- Nie tak pytać trzeba, ale czy mamy wstąpić dziś czy jutro?
- Dziś, dziś, jak najprędzej.
- Czy wszyscy?
- Wszyscy !
- A kto nie pójdzie do wojska ?
- Nie będzie naszym kolegą, nie podamy mu ręki, usuniemy go z bursy, usuniemy go ze szkoły !
- A więc idziemy wszyscy na ochotnika !’’
Do wojska zgłaszało się całymi akademickimi grupami, szkolnymi klasami, harcerskimi drużynami i kołami, jak czyniła to młodzież katolicka. Zgłaszała się również młodzież rzemieślnicza, robotnicza i chłopska. Tak wspomina chwilę wstąpienia do wojska młody pracownik piekarni: - Pamiętam ten dzień. Dzień decyzji. Rano godzina piąta. Szedłem jak zwykle do zajęcia. Pierwsze ostrogi pracy zdobywałem po maturze pracując w piekarni. W blasku wstępującego słońca złociły się liście w Alejach Ujazdowskich. Miasto jeszcze spało. Lecz na jego murach widoczne były ślady tej gorączki i grozy wojennej, która zatrutym oddechem wiała od wschodu: Ojczyzna w niebezpieczeństwie! Mężczyźni na front! – wołały afisze.
Z wielkiego plakatu wyłaziła potworna postać, kładąc się ciężarem ogromu cielska wespół z podobną jej zgrają na wątły płot. Podpierają go młodzi junacy w mundurach. Czy zdołają utrzymać napór straszliwego ciężaru. Skoczyć im na pomoc. Wbić się okutymi buciskami w nasiąkłą krwią ziemię, wesprzeć plecami i podźwignąć uginającą zaporę. Wroga nie puścić. Ani piędzi ziemi nie oddać! – błyskawicą snuły się myśli, jak to się mówi bohaterskie. A obok wyskakiwało hasło własnej odezwy do młodzieży z Narodowego Związku:,,Czas słowa zamienić w czyny!’’
Lecz wszystko to dotąd nie zrodziło ostatecznego postanowienia. Jeszcze trasa mego życie biegła między domem a miejscem pracy. Miejscem, gdzie chleb się piekło i gdzie się go jadło. O wpół do szóstej trzeba było odebrać pierwszy wypiek. Policzyć tysiące bochenków, Zanotować, Wysłać. Gdzie?
Może na front, może do wojskowego szpitala? Opar świeżego pieczywa nasuwa myśl o dymie strzelającej baterii.
Mimo woli oczy mrużą, czyniąc jakby rekonesans wyimaginowanego pola walki.. Głupstwo! Liczyć, liczyć bochenki: 697, 8, 9, 700, 701.
W tą drażniącą monotonię wpadł nagle telefon.,,Jak się masz. Wszystkiego najlepszego. Słuchaj, potrzeba kilkunastu pewnych ludzi do specjalnego oddziału. Zaciągniesz się, czy nie? Raz, dwa decyduj?’’
Jeszcze jedno spojrzenie w głąb piekarni po złożach złotego chleba, jeszcze jedno wciągnięcie gorącego jak ukrop powietrza… W mundurze nie będzie gorzej, jeśli już nie mówić o Ojczyźnie. ,,Tak! Tak jest! Licz na mnie!’’
A potem bezład paru godzin pracy i jazda do domu z piersią wypełnioną wielką decyzją, z sercem bijącym.
,,Mamo idę do wojska!’’ – to były słowa rzucone od progu. Myślę, że w spojrzeniu matki było coś z lęku i coś z dumy. ,,Jesteś dorosły. Twoja wola’’ i spojrzała na mnie (..)
O 5 popołudniu byliśmy już gotowi. Pod zielonymi rogatywkami świeciły bielą golone łby. Mundury się fałdowały na szczupłych chłopięcych figurach lub trzeszczały w szwach. Ustawili nas wreszcie w szeregu przed biurem werbunkowym. Na chodnikach znajomi, rodzina, koleżanki z organizacji.
Twarze zatroskane, ale i dumne. ,,To nasi tam pod bronią, w szeregu. Dla Polski.’’
Do armii przyjmowano ochotników od lat 17, ale szeregach byli młodsi. Często różnymi sposobami taili swój wiek, aby bronić Ojczyzny!. Wśród nich był szesnastoletni Karol Zygmunt Płoszko, harcerz, który zapowiadał się na wybitnego pianistę. Poległ, jako jeden z pierwszych 14 sierpnia w boju pod Ossowem, walcząc obok swojego kapelana, księdza Ignacego Skorupki. Pogrzeb jego przerodził się w wielką manifestację patriotyczną społeczeństwa Warszawy.

Pamięć o młodocianych obrońcach stolicy przez cały okres II Rzeczypospolitej była bardzo żywa, na ich wzorach wychowywano pokolenia tych, którzy tak pięknie zdali egzamin w następnej próbie dziejowej, jaką była II wojna światowa.

Francuski pisarz H. Grappin powiedział: Nazwisko Płoszki błyszczeć powinno w księdze pełnych chwały jednostek, tam, gdzie ludzkość będzie oglądać obraz swych najpiękniejszych cnót i skąd młodzież ma czerpać zapał do szlachetniejszych ofiar. Wszystkich, którzy nie pamiętają, co mnie w Polsce najbardziej uderzyło, odpowiadam: Młodzież. W młodym pokoleniu Polaków żyje poryw, energia, instynkt poświęcenia, oddania się ideałom, które wzbudzają zdumienie w każdym cudzoziemcu.
ARTYKUŁY i FELIETONY